W mych przedsezonowych, amatorskich rozważaniach, mecz z Olsztynem miał być pierwszym bez większych problemów. W międzyczasie jednak Olsztynianki wygrały wszystkie swoje mecze, po ostatnim zyskując nawet nieco pretensjonalny przydomek „królowych ostatniej kwarty”, tak więc dość niespodziewanie przyszło dziewczynom zagrać z liderkami tabeli. Cóż… KKS Olsztyn jak wiadomo z suchego wyniku wygrał, jednak znów nie wracam do domu z poczuciem całkowitego rozczarowania, pozytywy z tego meczu również można wysnuć.
Na początek słówko wyjaśnienia – Profesor Ciekawski nie mógł być obecny na tym meczu, dlatego też postanowiłem się podzielić swoimi krótkimi impresjami, najmłodszy wiekiem, lecz od początku 2014 roku starający się obejrzeć każdy, również wyjazdowy, mecz dziewczyn. Rzecz jasna nie jestem ekspertem – łatwiej oceniać mi na podstawie mojej własnej sympatii do poszczególnych dziewczyn, a sam, chociaż dwutakt i podstawowe zwody może potrafię zrobić, to jednak w życiu za dużo w kosza nie grałem. Stąd pewnie niejeden ekspert by się żachnął, ale cóż…
Bałem się, że dziewczyny mogą przystąpić do meczu na za dużym luzie po środowym zwycięstwie z AZS UMCS, ale prawdą jest, że nie można było nic takiego wyczuć w przedmeczowych rozmowach, więc to tylko takie złe uprzedzenia. Hala w Olsztynie wypełniła się po brzegi, głównie młodzieżą w wieku szkolnym, która dzielnie dopingowała zespół KKS-u kilkoma przyśpiewkami i przede wszystkim ogłuszającym piskiem, który do teraz gdzieś mi się kołacze po głowie. Tym razem grupa wsparcia naszych dziewczyn była bardzo nieliczna, więc nie będę się nad tym rozwodził.
Początek meczu oczywiście wybudził z pięknego snu pośrodowego, choć jednocześnie przypominał jego początek – Olsztynianki szybko grały, po niecelnych naszych rzutach wyprowadzały szybkie kontrataki, bezlitośnie wykorzystywały nieporozumienia i nerwowość pojawiającą się w naszych szeregach, potrafiły także ładnie przymierzyć za trzy punkty. Już po pierwszych minutach widać było większe doświadczenie, lepsze zgranie a także siłę fizyczną gospodyń. Po około czterech minutach na tablicy widniał wynik 15:1, więc nasuwało się coraz więcej czarnych myśli, a autor myślał jak się wykręcić z pisania refleksji po meczu. Wtedy, po kolejnym time-oucie w końcu coś się przełamało i dziewczyny zaczęły grać. Tradycyjnie jeśli chodzi o rozgrywanie akcji prym wiodła Natalia Małaszewska, która potrafiła odnaleźć pod koszem koleżanki, a na szczególne słowa uznania zasługuje Karolina Zduniak. Już w środowym meczu pokazała się z bardzo dobrej strony, teraz również wchodząc jako zmienniczka Izy Błajdy pokazała kawał dobrej koszykówki, wystawiając się na dogodne pozycje i posiadając dobrą celność. Pod koszem przeciwniczek znakomicie zachowywała się Monika Maj. Jeśli by brać pod uwagę tylko pierwszą kwartę, to dłuższy czas Maj była motorem napędowym naszej gry, nie dość że oddając sporą liczbę rzutów to jeszcze zbierając pod koszem przeciwnym, czego dowodem zresztą double-double (które udało się też zdobyć Natalii Małaszewskiej). I tak, powoli, dziewczyny zaczynały nadrabiać przewagę wypracowaną przez KKS – po pierwszej kwarcie było 28:18, po drugiej 49:40. Największe emocje miały miejsce w drugiej połowie – przewaga zaczynała topnieć nawet do dwóch punktów! Profesor przekonywał na poprzednich meczach sezonu, że Dominika Paczkowska potrafi rzucać seriami za trzy punkty – w końcu faktycznie to udowodniła, a dwie na trzy udane próby w ciągu może jednej minuty przypomniały czasy zeszłego sezonu i rzuty Weroniki Dąbrowskiej (obecnie grającej i uczącej się w USA, pozdrawiamy!). Szkoda jednak, że tego akurat fragmentu zabrakło w samej końcówce… W trzeciej kwarcie z dobrej strony pokazała się również nasza kapitan Iwona Gawryszewska, ambitnie biorąc udział w akcjach po obu stronach boiska. I tak poprzez ten teamwork do końca publika w Olsztynie nie mogła być pewna ostatecznego zwycięstwa. Niestety, nasza bolączka przez cały mecz – skuteczność, a raczej jej brak dały znać o sobie. Niektóre piłki były wręcz niedolotami. Czy to wina stresu, czy może czynników pozapsychologicznych to nie autorowi oceniać, przynajmniej nie w formie publicznej. Pojawiły się jednak również niestety niepotrzebne błędy, ta bolączka z poprzednich meczów, która skutkowała stratami i wzmiankowanymi już zabójczymi kontratakami. Na koniec taktyka faulów i szybkich kontr nawet mogłaby i przynieść skutek, bo przeciwniczki nie były zbyt dobre w tej akurat części rzemiosła, jednak znowu ta skuteczność! Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 80:71.
Wnioski? Kurczę, kolejna porażka i punkcik mniej, jednak akurat z tymi przeciwniczkami nie przynosi to ujmy. Fakt, że nasze dziewczyny podjęły walkę z silniejszymi, doświadczonymi i lepiej zgranymi Olsztyniankami, pokazał że nie boją się nikogo w tej lidze i mogą prowadzić wyrównany bój. Drużyna cały czas się zgrywa – stąd czasem brak precyzji w podaniach, nieporozumienia na parkiecie i tak dalej, jednocześnie jednak widać, że tworzy się kolektyw, który może, przy odpowiednim i właściwym rozwoju, być groźnym dla każdego rywala w I lidze. Na plus wreszcie zbiórki, ta bolączka pierwszych meczów sezonu, teraz w końcu udało się zebrać dużo piłek w ataku, również w obronie to składnie wyglądało. Większość punktów zdobywały doświadczone zawodniczki, lecz również i inne dobrze się pokazały, na czele ze wzmiankowaną już Karoliną Zduniak. No i na koniec kuriozalne odkrycie, gdy zerknie się na statystyki – dziewczyny oddały 87 rzutów z gry. Gdyby chociaż połowa z nich dosięgła celu… A tak skuteczność wynosiła niecałe 30 procent. Ale również to świadczy o tym, że przy jeszcze lepszym wejściu w rytm meczowy i treningowy dziewczyny mogą zajść daleko…
Następny mecz nasze koszykarki grają 26 października o godzinie 17 z VBW Gdynia w Hali przy Konwiktorskiej 6. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zobaczyć Polonii koszykarskiej w akcji w tym sezonie, to podpytajcie się znajomych jak było na ostatnim meczu i wybierzcie na niedzielne rodzinne popołudnie spacer na K6. Dziewczyny na pewno dadzą z siebie wszystko, tak samo jak i zgromadzeni kibice na trybunach. Przyjdźcie, a z pewnością się wciągniecie i nie będziecie mogli się doczekać kolejnego spotkania!
Krul Student