“Maja” Maj gra w naszej drużynie z nr 6. W pierwszych 10 meczach sezonu spędziła na parkiecie najwięcej minut spośród wszystkich naszych zawodniczek (średnio po 35,5 minuty na jeden mecz). Zdobyła na razie 138 punktów, ma też na koncie 90 zbiórek i 28 asyst (wywiad przeprowadzony przed meczem z AZS UW, na dzień 3.12.2014 155 punktów, 3. miejsce w lidze). W rozmowie podkreśla, że jest z gry w Polonii bardzo zadowolona, między innymi dlatego, że „ma kibiców o jakich nigdy nie śniła, po prostu najlepszych”.
Opowiedz krótko o swojej dotychczasowej karierze. Jak doszło do tego, że grasz w koszykówkę?
– Moja przygoda z koszykówką zaczęła się już na początku podstawówki, a dokładniej w klasie czwartej. Czyli przeliczając na palcach… brakuje mi tylu palców (śmiech). Gram już jakieś 13 lat. Na początku bliższa mi była lekkoatletyka. Uwielbiałam biegać i skakać w dal. Byłam w tym naprawdę dobra. Startowałam w zawodach sportowych już od początku szkoły podstawowej. W podstawówce organizowane były zawody dla dzieciaków i przy tej okazji wypatrzył mnie jeden z trenerów koszykówki, z którymi później pracowałam. Długo nie musiał mnie namawiać na tę dyscyplinę. Byłam dzieckiem i jak każde dziecko, które miało podwójne ADHD uwielbiałam sport. Przyszłam na pierwsze zajęcia koszykówki i już zostałam. Spodobało mi się, że to jest sport zespołowy, że za wynik odpowiada cały zespół . Zupełnie odwrotnie niż jest to w lekkoatletyce. Przyjaźnie z dziewczynami, wyjazdy sportowe, turnieje, mecze. To było najpiękniejsze dzieciństwo jakie każde dziecko może sobie wymarzyć.
Potem przyszedł czas na wejście w dorosłą koszykówkę. W wieku 17 lat trafiłam do składu ekstraklasowego w swoim rodzinnym mieście. Drużyna tą było Artego Bydgoszcz. Wtedy już swoją przyszłość wiązałam z koszykówką, więc trzeba było wspiąć się na wyższy poziom. Ale wtedy niestety za dużo nie pograłam. Dwa sezony posiedziałam na ławie i opuściłam klub. Postanowiłam zagrać o klasę niżej, czyli w pierwszej lidze. Tak znalazłam się w Sokołowie Podlaskim – ówczesnym beniaminku 1. Ligi Koszykówki Kobiet. To była jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Klub i zespół był po prostu taki jaki chciałabym żeby był. Przedtem długo nie potrafiłam opuścić swojego rodzinnego miasta. Do każdej decyzji należy dojrzeć i cieszę się, że to właśnie Sokołów był tym klubem do którego trafiłam. Niestety, po dobrym sezonie naszego zespołu, prezes się wycofał z dalszej współpracy. Trzeba więc było szukać innego klubu. Znalazłam się w Płocku, grałam tam jeden sezon i postanowiłam wrócić do Bydgoszczy, do Artego i Basketu 25. Treningi z drużyną ekstraklasy dają naprawdę dużo. Wiele się tam nauczyłam. To czego się uczyłam na treningach wykorzystywałam potem w 1. Lidze. Niestety drużyną pierwszej ligi mało kto się interesował, wszyscy koncentrowali się na zespole Artego grającym w ekstraklasie. Nie wzmacnialiśmy składu, grałyśmy wyłącznie młodymi zawodniczkami. W dodatku przyplątało się kilka kontuzji i niestety spadłyśmy do drugiej ligi.
Jak to się stało, że znalazłaś się w Polonii?
– Okazja gry w Polonii nadarzyła się w tym roku. Rozmawiałam z Elą Mukosiej [zawodniczką ekstraklasy z Siedlec, dobrą znajomą naszej Trener Kasi Dulnik – przyp. P.C.] i to ona opowiadała mi, że buduje się nowa drużyna Polonii, opowiadała mi o Trenerce pracującej w klubie. Zapewne rozmawiała potem z Trenerką i pewnie dlatego Trenerka do mnie zadzwoniła. Pomyślałam sobie, że zawsze chciałam mieszkać w stolicy, więc czemu nie zagrać w Polonii? Rozmawiałam długo z Trenerką i doszłyśmy do wniosku, że gra tutaj będzie dla mnie dobrym doświadczeniem. Mówiłam Trenerce o swoich oczekiwaniach, o tym nad czym muszę popracować. Zmieniłam pozycję. Do ubiegłego sezonu grałam jako rozgrywająca, a teraz na pozycji 4. Rozwijam się. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że jestem graczem wielofunkcyjnym.
Czy dzisiaj jesteś zadowolona z decyzji o przyjściu do Polonii?
– Cieszę się, że jestem w te drużynie. Mam fantastyczny zespół, cudowną atmosferę, dobrą Trenerkę. No i kibiców, o jakich nawet nie śniłam. Są najlepsi. Po prostu jestem szczęśliwa. Z dziewczynami mam świetny kontakt. Mimo tego, że każda jest inna to łączy nas to samo: miłość i pasja do koszykówki. Spotykamy się często poza treningami. Stały się teraz częścią mojej codzienności. Bardzo je wszystkie lubię. Nie potrafię tego wyrazić słowami.
Na ile ważny jest dla Ciebie doping trybun? Czy w czasie meczu w ogóle go słyszysz, czy jesteś tak skoncentrowana na grze, że nic nie dociera?
– Jeśli chodzi o kibiców to ich motywacja i szalony, głośny doping bardzo mi i całej drużynie pomaga. Kiedy idzie ciężko, kiedy mocno przegrywamy, oni są cały czas z nami. Słyszę ich i nawet w chwilach zwątpienia, gdy wynik wydaje się już przesądzony to nie odpuszczam, bo wiem, że oni wciąż w nas wierzą. Dlatego robimy to dla nich, walczymy do końca. Bardzo dziękuję za to, że jesteście i nas wspieracie!
Jak oceniasz siebie jako zawodniczkę? I swoją dyspozycję w tym sezonie? Bo na razie jest chyba trochę nierówna. Zdarzają Ci się świetne mecze, ale i takie słabsze. Skąd to się bierze?
– Co do mojej gry w tym sezonie to nie jestem jeszcze w pełnej formie. Widać to chociażby po mojej niskiej skuteczności. Ale wierzę, że to minie, że znów zacznę rzucać i grać tak jak mnie na to stać. Wiem co jest moja mocną stroną i wiem też co muszę w swojej grze poprawić by pomóc zespołowi. Czeka mnie jeszcze wiele pracy. Mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Ostatnio mam trochę problemów ze zdrowiem i to też ma z pewnością jakiś wpływ na moja nienajlepszą dyspozycję meczową. Ale wierzę. że już w kolejnym meczu pokażę swoją lepszą twarz.
Sprawdziłem w statystykach: w poprzednich trzech sezonach w 1. Lidze zdobywałaś coraz więcej punktów. Kolejno 228, 279 i 342. W ubiegłym roku miałaś rewelacyjną średnią 19 punktów na mecz. W tym sezonie punktów masz na swoim koncie na razie 138. Czy uda Ci się podtrzymać ten trend wznoszący i tych punktów dla Polonii będzie jeszcze więcej? My, kibice, gorąco Ci i naszemu zespołowi tego życzymy
– To fakt, w zeszłym roku byłam pod względem zdobytych punktów na pierwszym miejscu w swojej grupie pierwszej ligi. Ale było mi dużo łatwiej bo głównie rozgrywałam piłkę, wiec miałam wiele sytuacji rzutowych. Mam nadzieję, że w tym sezonie, w Polonii, będę bliska, a może nawet poprawię swój zeszłoroczny wynik. Muszę się skupić na sobie. Głównie na swojej psychice – spokoju i pewności siebie, które pozwolą mi na większą skuteczność rzutów.
Jak w tej chwili, po pierwszej rundzie pierwszej fazy rozgrywek, oceniasz o co walczymy w tym sezonie? Na co stać nasz zespół?
– W tym sezonie głównym założeniem jest utrzymać się w lidze. Czy stać nasz zespół na coś więcej? Pewnie, że tak! Ale żeby osiągnąć sukces potrzeba czasu. Jesteśmy na dobrej drodze. Wszystko w swoim czasie.
Na koniec pytanie osobiste. Według dokumentów masz na imię Monika, ale zdaje się nie lubisz tego imienia i chcesz, żeby mówić do Ciebie Maja. Skąd to się wzięło, czy kryje się za tym jakaś historia?
– Lubię swoje imię. Szczerze mówiąc mam chyba dwie twarze. Monika jest spokojna, zdystansowana, a Maja szalona. Rzadko słyszę jak ktoś zwraca się do mnie po imieniu. Chyba Tylko w domu, tylko rodzice tak do mnie mówią. Mój tata za każdym razem kiedy czyta wpisy na mój temat na fb zastanawia się i pyta mnie: „kto to jest Maja? Przecież Ty jesteś Monika” (śmieje się). On tego nie znosi, a ja się przyzwyczaiłam i szczerze polubiłam to swoje „nowe imię”. Nie ma żadnej historii stojącej za tym przezwiskiem. Wzięło się po prostu od mojego nazwiska.
Dziękuję za rozmowę i życzę długoletniej, satysfakcjonującej dla Ciebie i dla kibiców gry w Polonii. Zwieńczonej awansem do ekstraklasy i udaną grą tamże.
Wywiad przeprowadził Profesor Ciekawski