Nie od dziś wiadomo, że kibice wprost uwielbiają piłkarzy z charakterem. Jacy to zawodnicy? Ano tacy, którzy z placu boju zejdą zawsze jako ostatni… Umorusani, wycięczeni, z wyrazem twarzy dzisiaj dałem z siebie totalnie wszystko. Przykłady z wyższej półki? Takie najbardziej wyraziste to Gennaro Gatusso czy Steven Gerrard. Znacie? Kojarzycie?
Od dobrych kilku lat jesteśmy świadkami zanikania tego typu piłkarzy w polskim futbolu. Na pewno każdy z was kojarzy Michała Probierza, Radosława Sobolewskiego, Kazimierza Węgrzyna, Jacka Wiśniewskiego, Piotra Świerczewskiego, Piotra Mosóra czy jeszcze kilku innych. Patrząc na okres gry wyżej wymienionych musimy się cofnąć do lat 1995-2005. Najmłodszy z nich – Sobolewski niedawno zakończył piłkarską karierę. Jak zostało to podsumowane przez kibiców Wisły Kraków? „Legenda”, „Walczak”, „Takich piłkarzy już nie ma”, „Sobol zawsze pracował za czterech” itd. Jak to wygląda teraz w Ekstraklasie? Na szybko pewnie każdy z was wskaże na Szymona Żurkowskiego z Górnika Zabrze… No i dobrze! Bo to jeden z nielicznych piłkarzy młodego pokolenia, który łączy walory piłkarskie z ogromnym charakterem.
Jak to wyglądało w Polonii? Moja pamięć sięga jedynie do czasów legendarnej już drużyny, która zdobyła Mistrzostwo Polski w 2000 roku. Wtedy też zaczęłą się moja przygoda z Polonią. Tamtą drużynę można określić dwoma słowami CZARNE CHARAKTERY. Kibice z trochę większym stażem z marszu wymienią takie nazwiska jak Kaliszan, Ciesielski, Dziewicki, Pawlak, Wyciszkiewicz, Kiełbowicz, Żwirgsdauskas czy Boldt. Trener Wdowczyk wraz z trenerem Engelem stworzyli zespół w dużej mierze oparty na sile charakteru. Polonia była najbardziej agresywną drużyną w całej lidze. Mocno pracowali na całej długości i szerokości boiska. Zawsze ostro, zawsze do końca, zawsze na pograniczu faulu. Kibice to uwielbiali. Zakończyło się to sukcesem w postaci Mistrzostwa Polski.
W ciągu następnych kilku lat z tumanów kurzu unoszących się nad Saharą wyszli tacy zawodnicy jak Krzysztof Bąk, Paweł Kieszek, Jacek Moryc, Marcin Kuś, Wojciech Szymanek, Łukasz Piątek, Antoni Łukasiewicz, Piotr Kosiorowski, Adam Centkowski, Cezary Wilk, Daniel Mąka czy Bartek Fogler. Łącznie 924 spotkania w Ekstraklasie. Robi wrażenie prawda? Gdyby dodać do tego jeszcze Sebastiana Kęskę, Pawła Buśkiewicza, Daniela Gołębiewskiego, Grzegorza Wojdygę czy Daniela Mąkę wyjdzie nam spokojnie ponad tysiąc meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Do czego chciałbym nawiązać? Do charakterów kilku wymienionych wyżej oraz ich roli w drużynach w których grali.
Krzysztof Bąk, Łukasz Piątek, Antoni Łukasiewicz – trójka, którą można stawiać jako przykład. Każdy z nich wychował się na wiecznie zakurzonej Saharze w warunkach daleko odbiegających od tych, które mają teraz podopieczni MKS Polonia Warszawa. Nie wiem czy ktoś z was na to zwrócił uwagę, ale każdy z wymienionej trójki miał bardzo ważną rolę w drużynie, w której występował. Krzysztof Bąk? Kapitan Lechii Gdańsk oraz kapitan Bytovii Bytów. Łukasz Piątek? Kilkuktronie kapitan w Zagłębiu oraz Niecieczy. Antoni Łukasiewicz? Kapitan w Arce Gdynia. Każdy z nich niezależnie od otoczenia, w którym był, wyrastał na wiodącą postać w szatni. Z czego byli kojarzeni? Z nieustępliwości, z waleczności i z mocnego piłkarskiego charakteru. Przypadek?
Dziś kandydaci na piłkarzy mają wszystko pod nosem. Sztuczne boisko? Proszę. Nowe kolorowe korki? Proszę bardzo. Nowy strój treningowy? Proszę. Rodzice zawożą na trening, odwożą po treningu. Widać często krzyczące mamy przy linii bocznej, żeby przypadkiem Jaś się nie przewrócił i nie ubrudził. Ktoś powie – TAKIE CZASY. Otóż my, wychowani na trzepakach, na podwórkach przed blokami sami stworzyliśmy im ten idealny świat.Zapomnieliśmy jednak (my trenerzy) iż nad głową takiego delikwenta też trzeba pracować. Wymagamy od nich zdecydowanie za mało. Pytanie dokąd to zmierza? Co i rusz widać piłkarzy wrzucających na insta fotki sprzed luster w galeriach handlowych, windach itd. Ktoś powie – ale to tylko zdjęcia, niech sobie robi jak chce, jego sprawa, takie mamy czasy! Problem w tym, że później na boisku też tego charakteru zaczyna brakować. Nie powalczy, nie pobiegnie, nie zaciśnie zębów, ucieknie z nogami. W Anglii gdzie przebywam na co dzień mówią wprost – SOFT FOOTBALLERS. Tam też tęsknią za ludźmi z charakterem, na których po prostu chodziło się na stadion. Duża część kibiców w UK przez to ucieka na stadiony Championship, League One czy League Two. Osobiście sam wolę wybrać się na mecz League Two niż Premier League. Emocji nigdy nie brakuje a atmosfera jest zupełnie inna.
Pewnie każdy z was wertuje teraz w głowie piłkarzy z ostatnich trzech/czterech sezonów, którzy grali bądź grają w barwach Czarnych Koszul. Kto wam przychodzi na myśl? Gołębiewski? Wojdyga? Pieczara? Oświęcimka? – Trafnie. W szczególności, że Grzesiek i „Dyzio” to nasi ludzie i również w dużym stopniu wychowali się na rodzimej Saharze. Może nie zawsze byli wituozami, nie zawsze podziwialiśmy ich nieszablonowe zagrania, ale zawsze mogliśmy być pewni, że dadzą z siebie 200%. Z czasów czwartoligowych dorzuciłbym Nazara Lituna, Marcina Kruczyka i Piotrka Tyburskiego. Kogoś jeszcze macie na myśli?
Od razu zaznaczę: nie jest to żaden przytyk pod adresem sztabu szkoleniowego czy akademii Polonii. To problem, z jakim spotyka się teraz futbol na całym świecie. Dokąd zmierza piłka nożna? Czy za 10/20 lat będziemy mieli jeszcze tego typu zawodników? Mam nadzieję, że tak i nie będą to wyjątki na skalę światową.
Życzę udanego meczu i ślę gorące pozdrowienia dla wszystkich kibiców Czarnych Koszul.
Ps. I przyjdzie taki dzień…Ten ukochany dzień…. 😉
Emil Kot
dla Biuletynu Meczowego (24 listopada 2018)