Ogromna ambicja nie wystarczyła do pokonania MKS Pruszków

Na Konwiktorskiej oglądaliśmy bardzo emocjonujący mecz, w którym koszykarki Czarnych Koszul uległy 77:87 zespołowi liderującego w tabeli MKS Pruszków. Końcowy wynik i suche statystyki są nieco mylące – wygrana 10 punktami, ani jednego prowadzenia Polonii w meczu. Tymczasem jeszcze na 5 minut przed końcem spotkania różnica wynosiła tylko jeden punkt (72:73). Bardzo ambitnie grające Polonistki kilkukrotnie niemal doprowadzały do remisu, ale tego dnia to było wszystko na co było je stać. Zawsze potem przewaga MKS znów się zwiększała i to drużyna z Pruszkowa cieszyła się po końcowej syrenie.

Problemy kadrowe Czarnych Koszul

Koszykarki Czarnych Koszul zagrały w mocno osłabionym składzie. W sobotę podczas meczu na parkiecie zabrakło aż dwóch zawodniczek wybiegających zwykle w pierwszej piątce (Ani Kuncewicz i Marty Mistygacz), bardzo ważnej zmienniczki Zuzy Wrzesień, chorej Ilony Płaczkiewicz i borykającej się od dłuższego czasu z kłopotami zdrowotnymi Iwony Gawryszewskiej. Ze względu na te kłopoty kadrowe rotacja w zespole Polonii była znacznie mniejsza niż zazwyczaj. Zabrakło zmienniczek dla Poli Dmochewicz i Klaudii Sosnowskiej. Obie zagrały pełne 40 minut i obie wypadły znakomicie, ale – co zrozumiałe w tej sytuacji – w końcówce być może trochę brakowało im sił. Warto jednak pamiętać, że „Sosna” dopiero wraca do pełni formy fizycznej po absencji spowodowanej urazem oraz wymuszonym przez niego zabiegiem. Być może zresztą ze zmęczenia w końcowym fragmencie spotkania wynikało  aż sześć nieudanych prób Polonistek z linii rzutów osobistych w czwartej kwarcie meczu, które miały spore znaczenie w decydujących minutach spotkania. Oczywiście powód braku końcowego sukcesu jest bardziej złożony, a nie bez znaczenia było także doświadczenie ekstraklasowe kilku zawodniczek MKS i wynikająca z niego „zimna krew” zachowana przez nasze rywalki w stykowych momentach meczu.

Zwyżka formy podkoszowych zawodniczek Polonii

Przed meczem analizujący składy zespołów i sytuację kadrową sympatycy Polonii twierdzili, że aby pojawiła się szansa na zwycięstwo, lepiej niż w ostatnich spotkaniach muszą zagrać operujące pod koszem Karolina Stawińska i Justyna Kowalska. I trzeba przyznać, że to się w dużym stopniu udało w sobotnim spotkaniu. Karolina zdobyła 14 punktów (z tego aż 8 w bardzo trudnej dla Polonii pierwszej kwarcie), miała 6 zbiórek i jej gra znów przypominała bardzo udane występy na początku bieżącego sezonu. Popularna wśród kibiców „Dżasta” grała krócej – tylko 12,5 minuty – ale też wypadła co najmniej nieźle. Statystyki pokazują 7 punktów (więcej niż 0,5 punktu na minutę gry) i 5 zbiórek, ale w pamięci bardziej pozostają dwa bardzo udane i skuteczne wejścia pod kosz, które przypomniały kibicom Czarnych Koszul o dużych możliwościach tej zawodniczki.

Gwiazdy spotkania w Polonii

W zespole Polonii najbardziej wyróżnił się duet Pola Dmochewicz i Klaudia Sosnowska. Obie zdobyły solidarnie po 18 punktów. O ile Pola aż 12 punktów zdobyła w pierwszej połowie, w dużym stopniu przyczyniając się do tego, że przewaga MKS do przerwy nie pozbawiała jeszcze nadziei na zwycięstwo Polonii, to Klaudia 2/3 swojej zdobyczy zawdzięcza grze w drugiej połowie spotkania. Pola zagrała bardzo efektownie, z dużą dynamiką, a do zdobytych punktów dołożyła jeszcze 3 spektakularne przechwyty. Gra Klaudii Sosnowskiej była może nieco mniej widowiskowa, ale Sosna poza punktami zanotowała 10 zbiórek (jedyne double-double w zespole Polonii), miała 6 asyst (najwięcej w zespole), a także trafiła trzy razy za 3 punkty (niestety, były to jedyne celne „trójki” Polonii w meczu). Nic dziwnego, że trener Krysiewicz nie dał odpocząć w trakcie spotkania na ławce rezerwowych obu tym zawodniczkom. Należy także zauważyć, że Klaudia Sosnowska po raz trzeci z rzędu została MVP spotkania w barwach Polonii, osiągając eval na poziomie 25 (nawiasem mówiąc, we wszystkich trzech przypadkach Klaudia osiągnęła identyczny eval, czyli właśnie 25).

Galaktyczny duet z Pruszkowa

Ale nie da się ukryć, że najjaśniejszymi gwiazdami spotkania były dwie zawodniczki z Pruszkowa. Olivia Szumełda-Krzycka zdobyła aż 30 punktów, w tym trafiła dwie „trójki”. Za dwa punkty miała znakomitą celność 9/12 rzutów, a w dodatku była aż 7 razy faulowana, tym samym dokładając do swoich zdobyczy 6 celnych (na 7 wykonywanych) rzutów wolnych. Również Magdalena Parysek-Bochniak rzuciła Polonii 30 punktów. Także i ona była 7 razy faulowana, a w jej przypadku każdy z fauli kończył się rzutami wolnymi (12 celnych na 14 wykonywanych). Łącznie 60 punktów zdobyte przez Szumełdę- Krzycką i Parysek stanowi blisko 70% dorobku całej drużyny MKS. To pokazuje, jak kluczowe są te dwie zawodniczki dla zespołu z Pruszkowa.

Skrupulatne sędziowanie

Drobiazgowo sędziujący sobotnie spotkanie arbitrzy odgwizdali w sumie aż 50 fauli, niemal po tyle samo obu zespołom. Aż 60 razy wykonywane były rzuty wolne (średnia w dotychczasowych meczach Polonii w tym sezonie to 40 osobistych na mecz, równie dużo co w meczu z Pruszkowem było tylko w inauguracyjnym sezon meczu z SMS Łomianki), z tego aż 37 razy na linii rzutów wolnych stawały Polonistki. Zawodniczki Czarnych Koszul z tym elementem radzą sobie zresztą w tym sezonie całkiem dobrze, znacznie lepiej niż rok czy dwa lata temu. Średnia celność rzutów Polonistek „za 1 punkt” to jak na razie nieco ponad 72% (w ubiegłym sezonie było 65%). Wczoraj przez długi czas było jeszcze lepiej. Skuteczność rzutów wolnych naszych koszykarek w pierwszej połowie była na poziomie 83%. Niestety, ten element nieco szwankował w końcówce meczu, kiedy trzeba było rzucać „na zmęczeniu”. W ostatniej kwarcie zawodniczki Polonii spudłowały z linii rzutów wolnych aż 6 razy, a celność w tym elemencie gry w całej drugiej połowie wyniosła tylko 50%. To jeden z drobiazgów, który prawdopodobnie nie pozwolił na wygraną.

Jak to było po kolei…

Ale zacznijmy od początku. Zaczęło się od 2:0 dla MKS Pruszków po celnym rzucie Magdaleny ParysekBochniak, potem było 2:2 po celnych rzutach osobistych Poli Dmochewicz i był to niestety jedyny i ostatni remis w meczu. Potem przez całe pierwsze 10 minut MKS Pruszków powoli, ale systematycznie budował swoją przewagę. Po 5 minutach gry prowadził 6 punktami, a na koniec kwarty przewaga gości wynosiła już 12 punktów. I szczerze mówiąc wydawało się, że mecz jest już „ustawiony”.

Ale na początku drugiej kwarty zdarzyło się coś, na co niewielu spośród nadzwyczaj licznie zgromadzonych w hali kibiców ośmielało się liczyć. W ciągu pierwszych czterech i pół minuty tej części pruszkowianki nie zdobyły ani jednego punktu, a Polonistki zanotowały rzadko spotykany (zwłaszcza w meczach przeciwko liderowi tabeli) run 11:0. Złożyły się na niego dwie celne „trójki” Klaudii Sosnowskiej, 3 punkty Justyny Kowalskiej i 2 celne osobiste Izy Błajdy. Grę Polonii prowadziła wówczas Sonia Frojdenfal jako rozgrywająca (rozpoczynająca mecz na pozycji numer jeden Karolina Olszewska doznała w pierwszej kwarcie niegroźnego na szczęście urazu oka), a Justyna i Iza zastąpiły Karolinę Stawińską i Olę Kędzierską, które wyszły w pierwszej piątce. W tym fragmencie gry szczególnie dotkliwie odczuwaliśmy brak kontuzjowanej Zuzi Wrzesień, która mogłaby być kolejnym wzmocnieniem naszego podstawowego składu. Ale powód do radości stanowi fakt, że w tym meczu zmienniczki w naszym zespole potrafiły wziąć ciężar gry na swoje barki i skutecznie odrabiać straty. W końcowych pięciu minutach przed przerwą nie było już aż tak dobrze, ale w sumie pierwsza połowa zakończyła się sześciopunktowym zwycięstwem zespołu z Pruszkowa (45:39), co sprawiało, że końcowy wynik był wciąż sprawą otwartą.

Zremisowana trzecia kwarta

Po przerwie początkowo zawodniczki MKS Pruszków „odskoczyły” aż na 12 punktów, ale potem nastąpił znów świetny okres gry Czarnych Koszul – w ciągu następnych czterech minut Polonia zdobyła aż 13 punktów, przedzielonych tylko 4 punktami rywalek, w wyniku czego po 26 minutach gry przewaga pruszkowianek stopniała do 2 punktów. W tym okresie wyróżniła się – mniej widoczna do tej pory – Karolina Olszewska, zdobywając 5 punktów (w całej drugiej  połowie 9 ) i notując dwa przechwyty z rzędu, dzięki czemu pod koniec szóstej minuty trzeciej odsłony przewaga drużyny gości zmalała do wspominanych dwóch punktów (52:54) . Trzecia kwarta była w sumie remisowa (22:22), więc o wszystkim miało zdecydować ostatnie 10 minut. Mecz nie był zatem jeszcze rozstrzygnięty, tym bardziej, że kilka zawodniczek z Pruszkowa miało kłopoty z liczbą fauli na swoim koncie.

Nieudana pogoń Polonii w końcówce

Faktycznie, w ostatniej kwarcie za 5 przewinień osobistych parkiet musiały opuścić kolejno Monika Bieniek i Marzena Marciniak. Już na początku trzeciej kwarty z tego samego powodu meczu nie mogła kontynuować Katarzyna Szyller. Niestety Polonistki nie były w stanie wykorzystać osłabienia drużyny gości. Nie można jednak odmówić naszym koszykarkom  ogromnej woli walki. Trener Jacek Rybczyński czuł, że zwycięstwo może się pruszkowiankom wymknąć z rąk i w newralgicznych momentach czwartej kwarty szybko brał przerwę na żądanie, aby poukładać grę swojej drużyny.

Jeszcze na 5 minut do końca różnica wynosiła tylko jeden punkt – 72:73 po celnym rzucie Klaudii Sosnowskiej i trafionym osobistym Oli Kędzierskiej. Niestety przewaga liderek tabeli wzrosła w ostatnich minutach, za sprawą niezawodnych tego dnia w ich szeregach Parysek i Szumełdy-Krzyckiej, które zdobyły odpowiednio 8 i 6 punktów w końcowym fragmencie meczu. Kto wie, jak wyglądałby końcowy wynik gdyby nie te, wspominane już wyżej, niecelnych 6 rzutów wolnych w ostatnich minutach. W ostatnich 5 minutach gry Polonistki trafiły tylko 2 z 8 wykonywanych rzutów wolnych. Jednak patrząc na zaangażowanie drużyny w przekroju całego meczu, naszym koszykarkom należą się słowa uznania za wyrównaną momentami walkę z niezwykle wymagającym przeciwnikiem.

Ambicji i umiejętności w sobotnim meczu wystarczyło na zafundowanie kibicom sporej dawki emocji, ale na pokonanie lidera tabeli przez osłabiony licznymi kontuzjami zespół Polonii niestety już nie było stać. Mimo to na przerwę świąteczną zarówno nasze koszykarki jak i sympatycy Czarnych Koszul mogą się udać w raczej dobrych nastrojach, gdyż bilans 7 zwycięstw i 3 przegranych plasuje nas w czołowej trójce naszej grupy rozgrywkowej (za MKS Pruszków i prawdopodobnie za Arką II Gdynia, która ma rozegrane dwa mecze mniej). Pozostaje zatem życzyć zawodniczkom Polonii pełni zdrowia w roku 2020, a do listy życzeń (a może postanowień?) noworocznych dopisać wygraną z zespołem z Pruszkowa. Okazja do rewanżu może się pojawić już w fazie play –off bieżącego sezonu.

SKK Polonia Warszawa – MKS Pruszków 77:87 (17:29, 22:16 22:22, 16:20)

Punkty dla Polonii: Pola Dmochewicz 18 (3 przechwyty), Klaudia Sosnowska 18 (3×3, 6 asyst, 10 zbiórek), Karolina Stawińska 14, Karolina Olszewska 9, Justyna Kowalska 7, Aleksandra Kędzierska 5, Izabela Błajda 3, Sonia Frojdenfal 3

Fot. Krawczyk.photo

Przygotowanie i udział drużyny SKK Polonia Warszawa w ogólnopolskich rozgrywkach ligowych w grach zespołowych w sezonie 2019/2020 współfinansuje m.st. Warszawa