Zwycięstwo z MKS Pruszków – parzyste i nieparzyste oblicza Polonii

Dreszczowiec, thriller, horror – te określenia dość dobrze oddają huśtawkę nastrojów i trwający do ostatniej sekundy dramatyzm rewanżowego meczu SKK Polonia Warszawa z Top Market MKS Pruszków. Ostatecznie Czarnym Koszulom udało się wygrać 54:52 i  podtrzymać niewiarygodną serię zwycięstw – 11 kolejnych, a 16 licząc łącznie z końcówką poprzedniego sezonu. Polonia dominowała w parzystych (drugiej i czwartej), ale wypadła dość blado w nieparzystych (pierwszej i trzeciej) kwartach.

Punkty? Mało i tylko z rzutów wolnych

Pierwsza odsłona zakończyła się bardzo niskim wynikiem (8:8), a bardzo długo zdobycz punktowa obu zespołów przypominała bardziej rezultaty znane z boisk piłki nożnej, a nie z hal koszykarskich. Po 4 minutach gry rezultat odzwierciedlał niedawny wynik meczu ligowego Stali Mielec z Legią Warszawa (3:2 dla mielczan). Tak niewielka liczba zdobytych punktów wynikała z bardzo uważnej i agresywnej gry w obronie, ale i z – być może spowodowanych nerwami wynikającymi ze świadomości stawki meczu – dość licznych, prostych błędów, zarówno po stronie drużyny gospodyń, jak i gości.

Oba zespoły oddały nawet sporo rzutów z gry (w sumie 25), ale tylko 3 spośród nich znalazły drogę do kosza. Zawodniczkom obu drużyn trudno było po prostu dochodzić do otwartych pozycji rzutowych, stąd też częste niepowodzenia przy próbach pod presją przeciwniczek.

Szczególnie niecodziennie wyglądała statystyka Polonii – trudno przypomnieć sobie kwartę w wykonaniu naszej drużyny, która zakończyła się bez trafienia z gry. Tym razem spudłowane było wszystkie 10 prób (z których połowa była zza linii 6,75 m). Remis po 10 minutach uratowały dobrze wykonywane przez Polonistki rzuty wolne (trafionych 8 na 10 prób), przy gorszej skuteczności rywalek w tym elemencie gry (2 udane na 4 próby). Jak widać z tego zestawienia, drużyna z Pruszkowa bardzo agresywną obronę okupiła sporą liczbą przewinień i mogłoby się wydawać, że faule mogą być problemem gości w końcówce spotkania. Ale ponieważ przewinienia brały na siebie „solidarnie” prawie wszystkie zawodniczki, to zagrożenie przekroczeniem dopuszczalnego limitu indywidualnego długo się nie pojawiało. Natomiast w Polonii już w trakcie pierwszej odsłony po dwa faule znalazły się na koncie zarówno Klaudii Sosnowskiej, jak i Marty Mistygacz.

Popisowe kilka minut drugiej kwarty

Dopiero w jedenastej minucie meczu padł pierwszy celny rzut Polonii z gry, a oddała go Anna Pawłowska. Dał on jednocześnie pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie naszym koszykarkom (10:8). Przez znaczną część drugich dziesięciu minut gry z zaskoczeniem można było obserwować rosnącą dominację Czarnych Koszul. Przez pierwsze trzy minuty tej części meczu rezultat był dosyć wyrównany, choć powoli zaczynała się rysować przewaga Polonii. Ale potem między 14. a 17. minutą meczu miała miejsce – dość niespodziewana w tak wyrównanym spotkaniu ­–seria 11:0 dla Polonistek (od stanu 15:13 do 26:13). Prowadzenie mogło być jeszcze wyższe, gdyby nie gorsza w tym okresie skuteczność naszych koszykarek z linii rzutów wolnych (trafione tylko 2 na 5 prób). Wyróżniająca się postacią tej części była Anna Pawłowska, która w ciągu tej kwarty zdobyła 8 punktów (w całej pierwszej połowie 10). W podkręcaniu wyniku na naszą korzyść wspierała ją Klaudia Sosnowska (5 punktów w drugiej kwarcie, łącznie 7 przed przerwą) oraz Natalia Bucyk (4 punkty). To właśnie Pawłowska oraz Sosnowska rzuciły po jednej „trójce” (jedyne celne trafienia za 3 punkty w pierwszej połowie, biorąc od uwagę dokonania obu drużyn), co walnie przyczyniło się do wspomnianej serii punktowej gospodyń. Justyna Kowalska dołożyła także swój jeden punkcik, ale warto podkreślić, że stanowiła bardzo silny punkt obrony Czarnych Koszul. Nie wszystkie jej zasługi znajdują odzwierciedlenie w statystykach, ale uważny obserwator mógł zauważyć, że była zaporą niemal nie do przejścia.

Miłe złego początki?

Jednak końcówka kwarty nie była już tak udana dla naszego zespołu. Polonistki przez ostatnie trzy minuty przed przerwą nie trafiły do kosza już ani razu, podczas gdy pruszkowianki zdobyły aż 6 punktów. W rezultacie, schodząc na przerwę do szatni, Czarne Koszule prowadziły dość wyraźnie (26:19), ale nie była to przewaga tak efektowna, jak można było w pewnym momencie się spodziewać.

Co gorsza, zła passa Polonii trwała także po przerwie. Trudno powiedzieć, czy powodem był brak koncentracji, czy trwające jeszcze rozluźnienie po wysokim prowadzeniu, czy też może mobilizacja rywalek, ale Polonistki nie zdobyły punktu przez kolejnych ponad pięć minut. W rezultacie z wyniku 26:13 po 17 minutach doszliśmy do rezultatu 26:29 po nieco ponad 25 minutach gry. Koszykarki z Pruszkowa zanotowały więc jeszcze bardziej efektowny „run” 16:0. Punkty dla Pruszkowa zdobywały w tym czasie aż cztery zawodniczki: najwięcej Anna Kuncewicz i Marzena Marciniak (po 5) oraz Olivia Szumełda-Krzycka (4) i Pola Dmochewicz (2). Na początku tej odsłony Polonistki popełniły aż 8 strat, a z kolei odpowiednio 2 i 3 przechwyty na rzecz drużyny gości zanotowały Szumełda-Krzycka i Magdalena Parysek-Bochniak.

Druga część trzeciej kwarty wyglądała już znacznie lepiej dla Czarnych Koszul. Polonistki zdobyły w niej 7 punktów (ale pruszkowianki 13). Aż 5 z nich było udziałem Aleksandry Kędzierskiej, za sprawą dwóch celnych rzutów wolnych oraz trafionej „trójki”. Cała kwarta zakończyła się wynikiem 22:7 na korzyść zespołu z Pruszkowa. W rezultacie z bardzo miłego dla oka kibica Polonii wyniku 26:19 do przerwy, sytuacja przed ostatnimi dziesięcioma minutami gry zmieniła się na 33:41. Prawdę powiedziawszy, chyba niewiele osób wierzyło w tym momencie, że losy meczu mogą się jeszcze odwrócić.

„Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje…

… bo nie już słońce ostatnie zachodzi, a po złej chwili piękny dzień przychodzi”. Tak pisał kilkaset lat temu Mistrz Jan Kochanowski, a jego słowa są ponadczasowe i sprawdziły się w sobotnim meczu. Wprawdzie całe spotkanie było rozgrywane po – wyjątkowo wczesnym o tej porze roku – zachodzie słońca, ale w ostatniej kwarcie słońce dla Polonii a to wychodziło, a to chowało się za chmury.

Zaczęło się świetnie, od serii 8:0 dla Polonii, która doprowadziła nas do remisu 41:41 na 7 minut przed końcową syreną. Sygnał do odrabiania strat dała Klaudia Sosnowska, zdobywając kolejno cztery punkty (w całym meczu 16). Chwilę potem swoje 2 punkty dołożyła Martyna Leszczyńska, a następnie Karolina Olszewska. To także Kala Olszewska wyprowadziła nas na pierwsze w tej odsłonie prowadzenie (45:43), po celnym rzucie z wyskoku.

Od tego momentu szala przechylała się bądź jedną, bądź w drugą stronę. Przez ostatnie 7 minut mieliśmy na tablicy dwa razy prowadzenie Pruszkowa, cztery remisy i trzy razy przewagę Polonii. Na trzy minuty do końca zespół gości wyszedł na (wydawałoby się) bezpieczne prowadzenie 50:45. Niektórzy sympatycy Czarnych Koszul myśleli wtedy, że jedyne co nas może w tym momencie uratować, to kolejne niewiarygodne „trójki” Natalii Bucyk, która jednak dopiero rozgrzewała się przy linii końcowej. Najwyraźniej trener Maciej Gordon nie podzielał wiary w tę cudowną taktykę, bo Natalia weszła na boisko dopiero na 35 sekund do końca meczu.

Huśtawka nastrojów w końcówce była nieprawdopodobna. Najpierw pięciopunktowe prowadzenie Pruszkowa zostało szybko zniwelowane przez dwa celne rzuty (w tym jeden za trzy punkty) Klaudii Sosnowskiej. Przy stanie 50:50 dwukrotnie Polonia wykonywała rzuty wolne. Warto zauważyć, że oba faule (w tym jeden niesportowy) były poprzedzone świetnymi przechwytami nieustępliwej Martyny Leszczyńskiej. Niestety, chyba nerwy spowodowały, że zazwyczaj skuteczne na linii rzutów wolnych, wspomniana Leszczyńska i Karolina Olszewska, trafiły tylko po jednym rzucie. W rezultacie zamiast bezpiecznego 54:50, mieliśmy na tablicy tylko 52:50 na korzyść Polonii, na zaledwie 18 sekund do końca czasu gry.

Te ostatnie kilkanaście sekund, to seria trzech z rzędu przewinień Czarnych Koszul, z których na dwa pierwsze nasze koszykarki mogły sobie pozwolić bez konsekwencji rzutów wolnych. Ostatnia akcja MKS Pruszków była jednak skuteczna. Olivia Szumełda-Krzycka została sfaulowana pod koszem (w wydawało się niegroźnej już sytuacji, to przewinienie było chyba poważnym błędem naszej drużyny). Doświadczona koszykarka MKS wykazała się żelaznymi nerwami i trafiła oba rzuty wolne, doprowadzając do remisu 52:52. To wszystko miało miejsce  na 4 sekundy do końca!

W tym momencie wydawało się, że są trzy pewne rzeczy na tym świecie: podatki, śmierć i czekająca nas dogrywka. Ale Polonistki zamiast próbować rzutu z dystansu lub półdystansu zagrały pod kosz, gdzie znalazła się Ania Pawłowska, a sędziowie odgwizdali przewinienie Szumełdy-Krzyckiej. W ten sposób na 0,2 sekundy do końca Ania stanęła na linii rzutów wolnych. Wytrzymała napięcie i trafiła oba rzuty, doprowadzając do zwycięstwa Polonii w tym dramatycznym meczu. Pruszkowianki nie zdołały już bowiem w tak krótkim czasie odmienić losów spotkania.

Warto może dodać, że w końcówce meczu za pięć przewinień osobistych musiały opuścić boisko kolejno Marta Mistygacz, Martyna Leszczyńska i Olivia Szumełda-Krzycka. A zatem gdyby doszło do dogrywki, oba zespoły grałyby w niej mocno osłabione. Co biorąc pod uwagę dość wąską rotację składem obu drużyn, czyniłoby końcowy wynik jeszcze bardziej nieprzewidywalnym.

Fraszka „Na Sosnę”

MVP tego spotkania w barwach Polonii została Klaudia Sosnowska, co jest już szóstym takim osiągnięciem Sosny w tym sezonie. Tym razem eval na poziomie 14 nie jest może tak bardzo imponujący, ale 16 zdobytych punktów (w tym dwie „trójki”), 7 zbiórek, 3 asysty oraz wymuszenie 5 przewinień rywalek na pewno miało duży wkład w końcowy sukces całej drużyny. W walce na tablicy dzielnie wspierały Sosnę Marta Mistygacz, która zebrała 7 piłek, a o jedną więcej zbiórkę (8) miały na koncie Justyna Kowalska oraz Martyna Leszczyńska. Tyle samo asyst co Sosnowska (3) zanotowała także Karolina Olszewska. Drugą najlepiej punktująca w zespole Polonii była w sobotę Anna Pawłowska (12 oczek), której celne rzuty wolne przypieczętowały zwycięstwo Czarnych Koszul. W drużynie MKS Pruszków najwyższy eval zanotowała kapitanka Marzena Marciniak, która jako jedyna na placu gry uzyskała double-double – 13 punktów i 11 zbiórek. Dwucyfrowe wyniki punktowe wśród pruszkowianek uzyskały także Magdalena Parysek-Bochniak i Olivia Szumełda-Krzycka (obie po 10 punktów). Parysek-Bochniak zanotowała także 8 zbiórek, ale miała także znacznie niższą niż zwykle skuteczność rzutów z gry (trafione zaledwie 4 na 16). Z kolei Szumełda-Krzycka wyróżniła się dodatkowo 8 asystami (!) oraz 5 przechwytami, dając tym samym wyraźny sygnał, że po przebytej kontuzji nie ma już śladu.

Podsumowując końcówkę spotkania, sięgnijmy jeszcze raz do Mistrza Jana Kochanowskiego, który bardzo trafnie zauważył, że „kto by chciał rozumem wszystkiego dochodzić, i zginie, a nie będzie umiał w to ugodzić”. Po sobotniej wygranej pierwsze miejsce w grupie A wydaje się być na wyciągnięcie ręki (MKS Pruszków i AZS Uniwersytet Gdański mają już po 3  porażki), ale do końca rundy zasadniczej pozostało jeszcze 7 spotkań. Zaraz po Nowym Roku (3 stycznia 2021) czeka nas wyjazd do Gdańska na mecz z rezerwami Politechniki Gdańskiej, a tydzień później będziemy gościć na Konwiktorskiej zespół SMS PZKosz Łomianki.

Niewątpliwie jednak na przerwę świąteczno-noworoczną udajemy się w doskonałym nastroju! Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku dla wszystkich sympatyków i drużyny oraz sztabu SKK Polonia Warszawa, jak również całej polonijnej społeczności!

SKK Polonia Warszawa – Top Market MKS Pruszków 54:52 (8:8, 18:11, 7:22, 21:11)

Punkty dla Polonii: Klaudia Sosnowska 16 (2×3 pkt, 7 zbiórek, 3 asysty), Anna Pawłowska 12 (1×3 pkt), Aleksandra Kędzierska 5 (1×3 pkt.), Justyna Kowalska 5 (8 zbiórek, 1 blok), Martyna Leszczyńska 5 (8 zbiórek), Karolina Olszewska 5 (3 asysty), Natalia Bucyk 4, Marta Mistygacz 2 (7 zbiórek)

Fot. Michał Żbikowski,  INTERPRESS PHOTO LTD.

Przygotowanie i udział drużyny SKK Polonia Warszawa w ogólnopolskich rozgrywkach ligowych w grach zespołowych
w sezonie 2020/2021 współfinansuje m.st. Warszawa