Dwa mecze z AZS UMCS Lublin w 9 aktach – Polonii nie udało się wyszarpać zwycięstwa

W efekcie trzykrotnego – związanego z przypadkami COVID-19 – przekładania spotkania w Lublinie, oba mecze z zespołem Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin zespół SKK Polonia Warszawa rozegrał w ciągu zaledwie trzech dni. Po wysokiej przegranej w meczu wyjazdowym (65:84) mało kto liczył na wyrównany pojedynek w Warszawie. Zwłaszcza, że był to już czwarty mecz warszawskiej drużyny w ciągu niewiele ponad tygodnia, zawodniczki Polonii miały więc prawo odczuwać zmęczenie. Tymczasem w regulaminowym czasie gry na tablicy widniał wynik remisowy i o nieznacznej przegranej Czarnych Koszul (76:79) zadecydowała dopiero – pierwsza w tym sezonie Energa Basket Ligi Kobiet (EBLK) w meczu Polonii – dogrywka.

Niegościnne Pszczółki na wstępie użądliły mocno

Wprawdzie mecz wyjazdowy koszykarki Polonii zaczęły bardzo dobrze – od celnego rzutu Martyny Pyki, ale chwilę potem lublinianki doprowadziły do remisu (2:2). Nadzieje kibiców gości odżyły, gdy Loryn Goodwin ponownie wyprowadziła Czarne Koszule na prowadzenie, jednak wyrównanie (4:4) nastąpiło bardzo szybko, a potem zdecydowanie dominowały gospodynie. W sumie w tym meczu Polonistki były na prowadzeniu przez zaledwie 44 sekundy. Od stanu 4:2 dla Polonii zawodniczki AZS rzuciły kolejno 13 punktów i w dalszej części meczu nie pozwoliły już na wynik choćby zbliżony do remisu. Nasze koszykarki miały spory kłopot z przejściem od ataku do obrony, dzięki czemu w pierwszej odsłonie sporo punktów dla lublinianek padło po szybkim ich ataku. Przewaga naszej eksportowej – odnoszącej w tym sezonie spore sukcesy w europejskich pucharach (wciąż z szansami na Final Four EuroCup Women) – drużyny systematycznie rosła i na koniec kwarty wynosiła już 13 punktów (26:13).

Bardziej wyrównany dalszy ciąg, pod kontrolą gospodyń

Kolejne kwarty spotkania w Lublinie były znacznie bardziej wyrównane, ale wszystkie zakończyły się zwycięstwem gospodyń, choć w żadnej z kolejnych części gry przewaga na koniec nie przekroczyła trzech punktów. Ale trzeba przyznać, że zawodniczki z Lublina cały czas kontrolowały mecz. Najmniejsza różnica, na jaką udało się Polonistkom zbliżyć do gospodyń, to 11 punktów (49:60 w trakcie trzeciej kwarty). Trener Krzysztof Szewczyk szerzej niż zazwyczaj rotował składem – aż 10 zawodniczek przebywało na parkiecie więcej niż 10 minut (najdłużej Klaudia Niedźwiedzka – ponad 26 minut). Z kolei w drużynie Polonii wyraźnie niższa od przeciętnej była skuteczność rzutów z dystansu. Odnosi się to zwłaszcza do pierwszej połowy, w której ani razu nie udało się Czarnym Koszulom trafić za 3 punkty. Słabo wyglądała też skuteczność rzutów wolnych – w pierwszej połowie Polonistki zmarnowały aż pięć prób. W drugiej połowie celność wyglądała już lepiej – niecelny był tylko jeden rzut wolny, pojawiły się też cztery „trójki”. W tym ostatnim elemencie wyróżniła się Martyna Pyka, która po przerwie trafiła trzy rzuty z dystansu.

Martyna Pyka (z piłką) przełamała niemoc Polonii w rzutach za 3 pkt w meczu w Lublinie;  fot. Robert Andrzej Oliszewski

Osiągnięcia zespołowe i indywidualne

Mecz w Lublinie był zresztą najsłabszym jeśli chodzi o celność rzutów zza łuku koszykarek Polonii w tym sezonie (niespełna 17%). Niewiele lepiej było z ogólną skutecznością rzutów z gry: 36,8% to trzeci najgorszy wynik, po meczach z BC Polkowice (29,0%) oraz VBW Arką Gdynia (32,1%) we własnej hali. Nasz zespół wyraźnie też przegrał walkę na tablicy (46 do 32 w zbiórkach dla lublinianek). Jedyne, czym można się było pocieszać to fakt, że Polonistki wygrały 39:21 pod względem liczby punktów zdobytych przez polskie zawodniczki. Jednak to nie jest element uwzględniany w tabeli ligowej EBLK. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że przewaga Pszczółek nie podlegała żadnej dyskusji, a zawodniczki Polonii były czasami bezradne w walce z dużo silniejszymi przeciwniczkami. Jedyny element statystyk, w którym Czarne Koszule wypadły lepiej to – o dziwo – liczba strat, których Polonistki zanotowały 12, a ich przeciwniczki 16. Zresztą także i liczba przechwytów obu zespołów była zbliżona – 11 gospodyń wobec 10 Polonii. We wszystkich innych elementach lubelskie akademiczki wypadły zdecydowanie lepiej.

Gwiazdą spotkania w Lublinie była Martina Fassina, która zdobyła 19 punktów, do których dołożyła jeszcze 8 zbiórek. Niewiele ustępowała jej Natasha Mack, zdobywając 17 punktów i notując 6 zbiórek. Z kolei Aleksandra Stanaćev jak zwykle wyróżniała się asystami (9). MVP po stronie SKK Polonii Warszawa została Martyna Leszczyńska, autorka 11 punktów i 9 zbiórek. Loryn Goodwin zapisała się z kolei w pamięci lubelskiej publiczności za sprawą 6 przechwytów.


Klaudia Sosnowska (z piłką) zdobyła w Lublinie 1000. punkt w ekstraklasie;  fot. Robert Andrzej Oliszewski

Warto też zauważyć, że w meczu w Lublinie , w trakcie trzeciej kwarty po odważnym wejściu pod kosz, a następnie dzięki skutecznemu egzekwowaniu rzutów wolnych Klaudia Sosnowska zdobyła 4 punkty, osiągając w ten sposób poziom 1000 punktów zdobytych w wieloletniej historii swoich występów w ekstraklasie. Gratulujemy i liczymy na więcej!

Skuteczny środek na Pszczółki?

Mając na uwadze doświadczenia meczu wyjazdowego, spotkanie rewanżowe rozegrane zaledwie dwa dni później mogło się wydawać formalnością. Niewielu było takich kibiców, którzy uważali, że Polonia może wygrać. Początkowe prowadzenie po celnych rzutach Klaudii Sosnowskiej i Loryn Goodwin mogło się wydawać chwilową anomalią, podobną do 44 sekund prowadzenia w spotkaniu wyjazdowym. Faktycznie, lublinianki wyrównały bardzo szybko i pod dwóch minutach na tablicy widniał wynik remisowy 4:4,  a gdy po chwili wyszły na prowadzenie 6:4, wydawało się że przejmą kontrolę nad spotkaniem. Jednak na tym dobra gra gospodyń wcale się nie zakończyła. Po celnych „trójkach” Weroniki Preihs i Tei Goršič Polonia ponownie znalazła się na prowadzeniu, którego nie zamierzała oddawać jeszcze bardzo długo. Przy stanie 10:6 dla naszego zespołu trafieniem zza łuku dla Pszczółek odpowiedziała Aleksandra Stanaćev i ku zaskoczeniu zgromadzonej w hali Centrum Sportu Wilanów publiczności były to już ostatnie punkty w tej kwarcie dla ekipy z Lublina.

Czarne Koszule bardzo dobrze grały w obronie, nie dopuszczając do celnych rzutów rywalek, którym już dawno nie zdarzyło się zdobyć jednocyfrowej liczby punktów w pojedynczej kwarcie meczu ligowego. Po pierwszej odsłonie, w której szczególnie wyróżniła się Loryn Goodwin (7 zdobytych punktów), prowadzanie Polonii wynosiło aż 10 punktów (19:9).

Krzywe zwierciadło drugiej kwarty

Kolejne dwie kwarty zdawały się zwiastować powrót do oczekiwanego przebiegu meczu. Obie zostały wysoko wygrane przez lublinianki – druga dziesięcioma, a trzecia ośmioma punktami. Zaliczka z pierwszej kwarty wystarczała Polonistkom na długo i drużyna gości zdołali wyrównać dopiero tuż przed przerwą (28:28). A gdyby nie znowu słabo wykonywane rzuty wolne przez nasz zespół – aż cztery niecelne, przy 50% skuteczności – prowadzenie możliwe było do utrzymania jeszcze dłużej.

W drugiej odsłonie lublinianki znacznie poprawiły celność, głównie dzięki skutecznym akcjom podkoszowym. Początkowo tylko pucharowy “rodzynek” zdobywał punkty (10), a Polonistki zrewanżowały się w trakcie tej serii jedynie skutecznym rzutem za 3 pkt Weroniki Preihs. Po ponad 6,5 minutach tej odsłony na tablicy widniał wynik 22:19 dla Czarnych Koszul. Gospodynie zaczęły na powrót budować przewagę dzięki celnym rzutom wolnym. Następnie Goodwin po efektownym przechwycie pięknie minęła zwodem Stanaćev i Polonia na nieco dwie minuty przed przerwą objęła  prowadzenie 27:21. Chwilę potem za 3 pkt rzuciła Stanaćev, dwa kolejne dołożyła Ivana Jakubcova i przewaga gospodyń stopniała do jednego oczka (27:26). Polonistki dołożyły punkcik za sprawą rzutu wolnego Martyny Leszczyńskiej, zaś cała pierwsza połowa zakończyła się remisem 28:28, dzięki trafieniu Natashy Mack równo z syreną.

Ostatecznie wynik drugiej kwarty był “lustrzanym odbiciem” rezultatu pierwszej odsłony – 19:9, ale tym razem dla lubelskich Pszczółek. Po stronie gospodyń przed przerwą najskuteczniejsza była Loryn Goodwin – 10 pkt i 5 zbiórek, dwa oczka mniej zanotowała Weronika Preihs (8 pkt), która trafiła obie swoje próby zza linii 6,75 m.

                    Martyna Leszczyńska (w białym stroju) w walce z Natashą Mack; fot. Adrian Stykowski

Do przerwy drużyna z Lublina prowadziła zdecydowanie w zbiórkach 25:17, ale zanotowała też mniej przechwytów – 4 wobec 7 Polonii. Pod względem asyst padł idealny remis (8:8). Co ciekawe, w pierwszej połowie lublinianki nie egzekwowały ani jednego rzutu wolnego. Niestety już w trakcie pierwszej połowy Polonia straciła Teję Goršič, która wyróżniła się 3 asystami – w 17. minucie gry słoweńska podkoszowa musiała opuścić parkiet z powodu urazu. W zespole z Lublina w pierwszej połowie najlepiej punktowała Natasha Mack (8 pkt), która także aż 12 razy wywalczyła piłkę na tablicy. Z kolei Kamiah Smalls aż 4 razy obsłużyła koleżanki z drużyny podaniami kończącymi.

(Pozorny) powrót do normy

Przewaga Polonii najpierw stopniała (remis 28:28 do przerwy), a potem – w trzeciej kwarcie – zawodniczki z Lublina zaczęły się oddalać. Po niespełna 6 minutach trzeciej kwarty ich przewaga wynosiła już 10 punktów (49:39), a po siedmiu nawet 13 (54:41), m.in. dzięki czterem trafieniom za 3 pkt – po 2 razy celnie rzuciły Kamiah Small i Martina Fassina. (46:54). W barwach Polonii ta sztuka udała się w tej części meczu tylko raz Annie Pawłowskiej, która trafieniem na kilka sekund przed końcem tego fragmentu gry znów zredukowała przewagę rywalek do 8 oczek (46:54), a chwilę po wznowieniu gry w czwartej kwarcie kolejna “trójka” jej autorstwa zmniejszyła stratę Polonii do zaledwie 5 punktów (49:54).

Jednak i tak chyba mało kto spodziewał się, że gospodynie mogą do końca walczyć o zwycięstwo i być bardzo blisko osiągnięcia tego celu. Trzeba zauważyć, że na znaczące zmniejszenie szans Polonistek miała też wpływ wspomniana kontuzja, odniesiona przez Teję Goršič już w pierwszych minutach drugiej kwarty. W efekcie trener Maciej Gordon miał do dyspozycji już tylko jedną nominalną środkową (Martynę Leszczyńską), a brak Tei w niektórych fragmentach gry był wyraźnie widoczny.

Gramy do końca, Polonio gramy do końca

Po 32 minutach gry przewaga Pszczółek zmalała nawet do czterech punktów (57:53), ale potem drużyna gości zaczęła odbudowywać swoją przewagę: najpierw do 10 (63:53), a za półmetkiem ostatniej kwarty nawet do 12 punktów (67:55). W tym momencie Czarne Koszule zanotowały serię kolejnych ośmiu zdobytych punktów i na nieco ponad dwie minuty do końcowej syreny mecz znów zrobił się „na styku”. Ostatnie cztery i pół minuty regulaminowego czasu gry koszykarki Polonii wygrały 15:3.  Polonistki zdołały dogonić rywalki na około 40 sekund przed końcową syreną. Upragniony remis (70:70) – pierwszy od 20 minut gry – dała Polonii Loryn Goodwin, po której celnym rzucie za 3 pkt trybuny w Warszawie eksplodowały radością. Goodwin miała jeszcze szansę rozstrzygnąć losy meczu na korzyść gospodyń w regulaminowym czasie gry, jednak jej rzut w samej końcówce tej części meczu nie znalazł drogi do kosza. Tym samym o rozstrzygnięciu meczu w stolicy miała zadecydować dogrywka.

W ostatniej kwarcie Polonistki nie złożyły broni. Wielka w tym zasługa Martyny Leszczyńskiej (8 pkt w tej kwarcie) oraz Marty Mistygacz i Klaudii Sosnowskiej (po 4 pkt w tej odsłonie).

Horror bez happy endu

Dogrywka była w dużej mierze wojną nerwów. Emocje szybko opanowała Aleksandra Stanaćev, trafiając za 3 pkt.  Chwilę później prosty błąd przy przeprowadzaniu piłki na połowę rywalek popełniła Loryn Goodwin, jednak nadzieję w serca sympatyków Polonii wlała kapitanka Marta Mistygacz, zdobywając 2 pkt po przechwycie. Amerykańska rozgrywająca Polonii podjęła jeszcze kolejne złe decyzje w dodatkowym czasie gry, jednak z drugiej strony to właśnie ona zdobyła 4 kolejne punkty dla Polonii, które przy jednym trafieniu z linii rzutów wolnych Fassiny dały Polonii ponowny remis 76:76 po 4,5 minutach dogrywki.


Kamiah Small (z piłką) i Marta Mistygacz – wyróżniające się zawodniczki w dogrywce;  fot. Adrian Stykowski

Mistygacz dwoiła się i troiła w obronie, jednak nie do zatrzymania była Kamiah Smalls, która zdobyła 5 punktów w tej części gry i na kilkanaście sekund przed końcem trafiła za 3 pkt. Trener Maciej Gordon wziął przerwę na żądanie, po której  Polonistki próbowały jeszcze doprowadzić do kolejnej dogrywki, jednak piłka po rzucie Goodwin zza łuku nie wpadła do kosza, ku rozczarowaniu sympatyków Polonii. Tym samym Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin zwyciężyła 79:76 w tym niezwykle zaciętym spotkaniu, w którym Polonia bardzo wysoko zawiesiła poprzeczkę.

Kulisy spektaklu w Warszawie

Tak wyrównany do ostatnich sekund przebieg meczu był dużą niespodzianką i koszykarkom Polonii należy się wielkie uznanie i podziękowania za tak ambitną walkę. Równocześnie można mieć uczucie niedosytu, bo zwycięstwo było naprawdę blisko. Wystarczyło na przykład nieco celniej wykonywać rzuty wolne (w sumie zmarnowanych było aż 5), albo uniknąć którejś z zadziwiających strat w dogrywce, które miały formę podań zmierzających na aut. Takich strat było w pięciu minutach doliczonego czasu gry aż 4 (dwukrotnie Loryn Goodwin, po jednym razie Klaudia Sosnowska i Martyna Leszczyńska). Trudno powiedzieć na ile te nieporozumienia wynikały ze zmęczenia przedłużającym się czwartym z rzędu meczem w ciągu niewiele ponad tygodnia, a na ile zawodniczki nie wytrzymały presji i zabrakło im „chłodnej głowy”. Natomiast nie ulega wątpliwości, że widzowie mieli okazję zobaczyć jeden z najbardziej emocjonujących meczów rozgrywanych w tym sezonie w wilanowskiej hali i emocje te były na trybunach wyraźnie wyczuwalne. Warto dodać, że poza walką na boisku, pokojowa i utrzymana w przyjaznej atmosferze walka trwała też na trybunach, bo zawodniczki gości wspierane były przez grupkę swoich kibiców, którzy zawitali do stolicy.

Ojcem (a właściwie matką) zwycięstwa lublinianek była Natasha Mack, autorka 17 punktów i 17 zbiórek (eval 36, drugi jej najlepszy wynik w tym sezonie). Ważną postacią była też Kamiah Smalls, która także rzuciła 17 oczek i rozdała 8 asyst. W drużynie Polonii na wyróżnienie zasługują przede wszystkim Loryn Goodwin (26 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty i kolejny tytuł MVP w zespole), ale także Marta Mistygacz (6 punktów, 9 zbiórek, 3 asysty), imponująca zwłaszcza w końcówce meczu spokojem, którego brakowało niektórym innym zawodniczkom.

W całym meczu Czarne Koszule wygrały walkę na tablicy 43:40, ale popełniły też więcej strat niż rywalki – 19 wobec 16. Co ciekawe, jeśli uwzględnić dorobek punktowy wyłącznie polskich zawodniczek, to w rewanżu w Warszawie Polonistki przeważały w tym zestawieniu aż 47:11!


Studio Taneczne Akcent;  fot. Łukasz Sobera

Podczas spotkania w stolicy po raz pierwszy gościliśmy w hali Centrum Sportu Wilanów dziewczęta ze Studia Tanecznego Akcent. Młode tancerki zaprezentowały w przerwie piękny układ, a dodatkową uwagę przykuwała ich bajeczna karnawałowa stylizacja. Całość oczarowała publiczność zgromadzoną na widowni hali w Wilanowie.

W rundzie zasadniczej pozostały Czarnym Koszulom do rozegrania dwa mecze. Najpierw 27 lutego koszykarki Polonii zmierzą się w Toruniu z Energą, a w kolejną niedzielę  (6 marca o godz. 18.00) w Warszawie z Eneą AZS Politechniką Poznań. Obie te drużyny zajmują dalsze od Polonii miejsca w tabeli ekstraklasy i to Czarne Koszule mogą być uważane za faworytki tych potyczek. Zapewne jednak mecze te będą bardzo trudne, zwłaszcza, że nie jest jasne w jakim składzie wystąpią Polonistki (chociażby na ile poważna okaże się kontuzja Tei Goršič). Do rozstrzygnięcia pozostało, czy przed fazą play-off Polonia zajmie siódme czy ósme miejsce w tabeli. Tak czy inaczej – cele stawiane zespołowi przed sezonem zostały już osiągnięte, nawet z pewnym naddatkiem, ale jak wiadomo… apetyt rośnie w miarę jedzenia.

18.02.2022: Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin – SKK Polonia Warszawa 84:65 (26:13, 18:16, 23:20, 17:16)

Punkty dla Polonii: Loryn Goodwin 16 (6 przechwytów, 5 asyst), Martyna Leszczyńska 11 (1×3 pkt, 9 zbiórek), Martyna Pyka 11 (3×3 pkt), Klaudia Sosnowska 10, Teja Goršič 10, Marta Mistygacz 3, Anna Pawłowska 2, Weronika Preihs 2. Grały także: Alicja Janczak, Gabriela Kluczyńska, Natalia Bucyk.

Spotkanie  wyjazdowe w Lublinie z  było drugim z  trzech meczów Polonii na wyjeździe, kluczowych dla układu tabeli EBLK na koniec sezonu. Partnerem SKK Polonia Warszawa w walce o rundę Play-Off (decydujące mecze wyjazdowe) są Koleje Mazowieckie – dziękujemy za wsparcie!

20.02.2022: SKK Polonia Warszawa – Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin 76:79 (19:9, 9:19, 18:26, 24:16, d. 6:9).

Punkty dla Polonii: Loryn Goodwin 26 (3×3 pkt, 9 zbiórek, 4 asysty), Martyna Leszczyńska 12 (6 zbiórek), Klaudia Sosnowska 10 (6 zbiórek, 6 asyst), Anna Pawłowska 9 (2×3 pkt), Weronika Preihs 8 (2×3 pkt), Marta Mistygacz 6 (9 zbiórek), Teja Goršič 3 (1×3 pkt), Martyna Pyka 2. Grała także Natalia Bucyk.

Powiedzieli po meczu:

Krzysztof Szewczyk (trener, Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin)

Gratuluję gospodarzom bardzo dobrego spotkania. My zagraliśmy bardzo słabe spotkanie, jedno z najgorszych w sezonie, ale tak to jest, jak nie jest się mentalnie na meczu, tylko już myśli o tym co się będzie działo w środę, na meczu EuroCupu. Tak naprawdę zagraliśmy [dobrze] przez dwie kwarty – powiedzmy połowę drugiej i całą trzecią i połowę czwartej kwarty. Później ten nasz występ nie był najlepszy i o to mam gdzieś pretensje, że nawet mimo nienajlepszej gry wyszliśmy na dwunastopunktowe prowadzenie, to chcieliśmy ten mecz zamknąć szybkimi rzutami, a przy dobrze dysponowanych gospodyniach to dzisiaj się nie udało. Ale najważniejsze jest dla nas zwycięstwo. Brakuje nam jeszcze jednego spotkania do tego, żeby zakończyć sezon zasadniczy na drugim miejscu i wszystko wskazuje na to, że znowu spotkamy się z Polonią [w play-off]. Ale tak jak mówię, musimy wyciągnąć z tego [meczu] wnioski, bo ten poziom koncentracji jaki był dzisiaj jest niedopuszczalny.

Olga Trzeciak (zawodniczka, Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin)

Trener już przed meczem mówił, że to będzie ciężkie spotkanie i to potwierdziło. Dziewczyny [z Polonii] bardzo nam się postawiły. Miałyśmy przewagę pod koszem, a nie wykorzystywałyśmy jej. Zbiórki pokazują właśnie, że byłyśmy na tym samym poziomie. Kiedy Polonia postawiła strefę, to nas troszkę zgubiło, ale najważniejsze, że poradziłyśmy sobie i wygrałyśmy mecz.

Maciej Gordon (trener, SKK Polonia Warszawa)

Przede wszystkim bardzo szkoda, bo uważam że dziewczyny pięknie walczyły. Zmieniliśmy trzy rzeczy w porównaniu z pierwszym meczem [w Lublinie]. Dwie rzeczy uważam zagrały bardzo dobrze, jedna rzecz nam raczej nie wyszła. Przede wszystkim w pierwszej kolejności wygraliśmy walkę na tablicy – biorąc pod uwagę wysokość naszego składu i to, że w drużynie przeciwnej jest jedna z najlepiej zbierających w lidze [Natasha Mack], to jest na pewno duży sukces. Wygraliśmy trzema zbiórkami i to jest na pewno ważne, zwłaszcza w aspekcie waleczności. To co powiedziałem – ten zespół zawsze miał charakter i nadal go ma. Ruchliwością i agresywnością udowodnił, że jesteśmy w stanie nawet z graczami wyższymi, silniejszymi wygrywać tablicę. Dlatego to było bardzo istotne. No strasznie szkoda tego początku dogrywki, gdzie zrobiliśmy trzy trochę niezrozumiałe straty, potem dwie jeszcze doszły… mimo to cały czas byliśmy w grze. Ostatnia akcja [zespołu z Lublina]…, gdyby ta trójka nie wpadła kto wie, czy nie mielibyśmy akcji na zwycięstwo… Natomiast taka jest koszykówka, niestety –  tutaj czasami jedna akcja decyduje o wyniku meczu i to jest trudne. Olbrzymie gratulacje dla zespołu przeciwnego za zwycięstwo i za dwa punkty, natomiast dla nas za podjęcie fenomenalnej walki z bądź co bądź z zespołem, który jest w ósemce EuroCupu i praktycznie naprawdę niewiele nam brakowało… Faktem jest też, że myśmy wrócili do gry po trzynastu punktach różnicy – to było największe prowadzenie [rywali] – i już wyglądało, że mecz jest „zamieciony”, ale dziewczyny charakterem i paroma zmianami doprowadziliśmy do sytuacji wyrównanego meczu w końcówce i to jest naprawdę duma wielka, bo emocje były super i myślę, że kibicom ten mecz się podobał. Zabrakło tak zwanej kropki nad i, czyli zwycięskiego rzutu …

Natalia Bucyk (zawodniczka, SKK Polonia Warszawa)

Ja również w pierwszej kolejności chciałbym pogratulować zwycięstwa [lubliniankom]. No i ja jestem bardzo dumna z mojego zespołu, bo podjęłyśmy walkę, bardzo dobrze walczyłyśmy w obronie. Myślę, że wyciągnęłyśmy wnioski z pierwszego meczu [w Lublinie] i bardzo dobrze to zagrało. Brakło niewiele, tak naprawdę. Dzisiaj można powiedzieć, że [rywalki] miały więcej szczęścia od nas w końcówce. Jednak myślę, że zagrałyśmy bardzo dobrze w obronie i zrealizowałyśmy dużo z tego, co trener nam tu przekazał.

Zdjęcie w tle – fot. Łukasz Sobera

Głównym Partnerem SKK Polonia w sezonie 2021/2022 jest m.st. Warszawa, które wspierając od lat koszykówkę kobiet i inne dyscypliny sportowe, przyczynia się do promocji aktywności ruchowej społeczeństwa